WIERSZE HELIN 37

Materiał chroniony prawem autorskim - 
wszelkie prawa zastrzeżone. 
Dalsze rozpowszechnianie  tylko za zgodą autora 

halszka2222@wp.pl

AKTUALIZACJA  04.07 - 02.09.2019 r.      

 

1.MIĘDZY NAMI CISZA

Cisza głucha gości między nami
noc czerń swoją teraz rozłożyła
z góry spadają niebezpieczne ognie
żywioły groźne się roztańczyły

Fala bólu mnie wtedy przeszyła
tuliłeś mocno w swoich ramionach
lęk odchodził było bezpiecznie
odejdziesz wkrótce skonasz

Życie na pół rozdzieliło światy
razem z tobą odszedł grafitowy
zostałam sama będę pamiętała
pójdę kiedyś w stronę drzew brzozowych

Kir oddzieli wszystko od błękitu nieba
pobiegniemy tam razem w piękne rabaty
pod postacią aniołów zejdziemy na chwilkę
bo w wyobraźnię teraz jestem bogata


2.ZIMNE NUTKI

Z nieba spadają nutki zimne 
o bruk rozbijają dźwięki wysokie
delikatnie chwytam w swoją duszę
zbieram w garść perełki i moknę

Lubię spacerować pod chmurami nieba
kiedy ono płacze mogę mu wtórować
nikt nie odróżni łzy to czy deszcz pada
mogę zatem sobie teraz pofolgować

Horyzont rozjaśnia wieczorowe słońce
za moment wykąpie się w kałużach pięknych
nocka będzie spokojna w czerń swoją ubrana
przyroda przyśnie odpocznie z wielkim wdziękiem.


3.DRZEWA LIPOWE

Pod lipowe drzewa dzisiaj zabłądziłam
zamyślona stąpam drogą bez celu
przystanęłam chwilkę się zamyśliłam
czy takich romantyków jest jeszcze wielu

W konarach pracowite pszczoły miód zbierały
jak każde kobiety wiele wciąż mówiły
jak gdyby z dawnych czarnoleskich czasów
uwijały się zwinnie jakby wciąż tańczyły

Miododajne drzewa słodycz ofiaruje
będzie słodzić życie całej ludzkości
któż by wiedział o tym że jest to możliwe
gdyby pszczoły nie znały smaku tej słodkości


4.RANEK O ŚWICIE

Z nami świt, z nami brzask,
już odsłania piękny świat,
teraz z drzew ściele cień,
wstaje piękny rankiem dzień.

Popatrz sam, nocka śpi,
już zamknęła swoje drzwi,
teraz gwiazdy tracą blask,
przyjdzie na nich jeszcze czas,

Unieś głowę, popatrz tam
gdzie horyzont w wodę wpadł,
skąpał się w nurcie fal,
i wyruszył w piękną dal.

Nad głowami śpiewa ptak,
a w szuwarach gra nam wiatr,
dróżka dla nas dywan ma,
na jeziorze fala gna.

Piękny jest poranek ten,
niczym cudny, letni sen,
nie potrzeba wiele nam,
by ten jawą nam się stał.


5.MÓJ NIEPOKÓJ

W sercu mam niepokój,
troską teraz stał się świat,
przyszłość jest niepewnością,
dojrzewa owoc mych warg.
 
Płynę już za horyzont,
zmieniam powoli też czas,
poprawnością się staję,
nad głową zgrzyta impas.
 
Niewiele mogę zrobić,
zatrzymam myśli moje,
przemyślę to, co było,
stagnacja zrobi swoje.
 
Zmagam się z bólami,
tak trudno zrobić ten krok,
nic zmienić nie potrafię,
tak mija następny rok.
 
6.Z  TĘSKNOTY
 
Z tęsknoty liczył nieba obłoki
z chmurami gonił piękne marzenia
w ten sposób poczuł jej ciepły dotyk
wszystko to raczy teraz doceniać
 
Myśli pozbierał jak leśne jagody
kwiaty w swym sercu do niej zanosił
tulił do siebie te pięknej urody
wciąż o spotkanie kochaną prosił
 
Choć była jego najdroższą perełką
za mgłami gęstymi wciąż się skrywała
schowana w przepiękne brązowe pudełko
a kiedyś tęskniła kiedyś też kochała
 
Jego pragnienia marzeniem się stały
mieli dla siebie wiele czułości
dusza wciąż biegła do ukochanej
obdzielić uczuciem mogli wiele miłości
 
Brutalne życie ich rozdzieliło
przykre te lata bez spotkania
przyjdą na pewno takie chwile
gdy już na wieczność ze sobą zostaną
 
7.MODLITWA  UDRĘCZONEJ  DUSZY
 
 
Utkałeś mnie misternie w człowieczym ciele
dbałeś o wzrost rozum bezpieczeństwo
pozwoliłeś się urodzić mimo przeciwności
wydana na świat kruche ja maleństwo
 
Rosłam jak wierzba co ciągle płacze
dźwięki wydawałam które stały się mową
co roku przybywało mi lat i rozeznania
pozwoliłeś zawładnąć nade mną chorobą
 
Szarpana przez życie niczym wichrami
szłam przytłoczona ciężarami swoimi
dźwigałam brzemiona bóle i łzy goryczy
lecz ciągle żyłam marzeniami pięknymi
 
To one dawały mi siły do trwania
gdy gromy ciskało życie uciążliwe
nocami płynęłam weneckimi gondolami
rano wszystko znikało to co było miłe
 
Więc Boże Prawdziwy na cóż takie życie
popatrz na mnie oczami moimi
czy warto było sprowadzić mnie tutaj
by za dobrem tęsknić za miłością prawdziwą
 
Zwróć swoje oblicze Boże Wszechmocny
na udręki moje pragnienia i żale
dodaj siły na wszystko bym nie upadała
za Tobą tęskniła szła do przodu wytrwale
 
8.KLIMAKTERIUM
 
Przyszło do mnie pewnej nocy,
uderzyło swą pochodnią,
rozrywało moje serce,
trudno było dotrwać do dnia.
 
Potem już dość regularnie,
wybuchało gorączkami,
bezlitośnie się znęcało,
i chwytało wciąż mackami.
 
Niepojętym tym zjawiskiem,
życie moje się toczyło,
przez lat kilka tak się działo,
i nie było wcale miło.
 
Cóż, kobiety już tak mają,
że nie tylko są matkami,
pewnym czasem się zmieniają,
by też zostać już babciami.
 
Cieszy wnucząt ich gromada,
i spokojne życie dzieci,
a na koniec coś dostają;
klimakterium  w prezencie.
 
9.CZERWONA  RÓŻA
 
Czerwona jak krew co bije skronie,
kiedy tak serce mocno uderza,
purpurą wzrok też przyciąga godnie,
teraz do dłoni prędziutko zmierza.
 
W rękach spoczywa tu wygodnie,
wybrana spośród wielu piękności,
wygląda przepięknie i łagodnie,
symbolem prawdziwej jest miłości.
 
Chociaż zraniła boleśnie palce,
jednak urodą to nadrobiła,
a wszystkie rany i blizny znaczne; 
przecież nie chciała, chociaż skrzywdziła.
 
Swoim powabem wzrok też przyciąga,
z urodą tak bywa na świecie,
póki nie minie, co chce osiąga,
sercem czy różą, się skaleczycie.
 
10.Srebrna cukierniczka
 
Srebrna, piękna cukierniczka,
pamięta nasze pokolenia,
niemy świadek życia rodzinnego,
w martwym swym sercu to docenia.
 
Czas ślady zostawił jej urodzie,
małymi rysami siebie znaczył,
połysk dawała w świetle dziennym,
ciągle pięknieje, blaskiem uraczy.
 
Stoi tutaj, pamięta prababcię,
kiedy to dzieckiem była maleńkim,
gdy wyjadała cukier łyżeczką,
ukradkiem, cicho, z wielkim wdziękiem.
 
Pewnego ranka przy kawie czarnej,
delektowała się smakiem gorzkim,
podarowała ją w prezencie,
ciągłość pokoleń, tak było prościej.
 
11.KOCHAĆ  MUSZĄ
 
Są tacy, co kochać się muszą,
zależne od siebie jak dwa bieguny,
znajdują się nawet w mrokach nocy,
dla siebie delikatni, a jakże czujni.
 
Ich życia wichry drogi układają,
choć posiekane przez gromy i burze,
już zazębiają się w każdym calu,
przychodzą, odchodzą też w trudzie.
 
I powracają stale do siebie,
nie mogą żyć gdy powstaje pustka,
uzależnieni jakby w nałogu,
pozostawiają dla siebie usta.
 
To dla nich miłość czasami przychodzi,
kiedy spojrzenia się spotykają,
oczy uśmiechy szczere serwują,
pieszczoty dla siebie teraz już mają.
 
12.MIŁOŚĆ METALICZNA
 
Wciąga mnie mrocznej nocy moc,
władzę ma już nad zmysłami,
spowita czarną woalką,
z upiorem walczę snami.
 
W ramionach tuli ciało,
kajdanek chłód metaliczny,
serce, to tępy głaz duszy,
grymas twarzy mimiczny.
 
Dotykam zimnych, słonych warg,
słodycz wyssał gorących ust,
zagasił rozpalony żar,
upiorny, zimny, władczy duch.
 
Zniewolił część mojej duszy,
zabrał co pragnął teraz mieć,
zmiękczył ponury serca głaz,
żeby się chciało dalej chcieć.
 
13.UTRACONA  WIARA
 
Utraciłam wiarę pomogły mi fakty
z nimi dyskutować to jak gasić słońce
one się obronią w każdym kącie świata
naga prawda zostanie ubrana w rumieńce
 
Próbowałam ją przykryć różnymi treściami
ale nie przylgnęły odrzuciły wszystko
gdzież jest taka wiara co ma fundamenty
wyrwane z betonem wyrzucone w nicość
 
Powłóczyste słowa niczym wazelina
wszędzie się wślizgnęły w otwarte uszy
oczy zasłaniałam nie chciałam widzieć
niczym jad od czarta niech uchodzą z duszy
 
Połamałam wszystkie zasady nabrzmiałe
odrzuciłam szarość wątpliwości
pozostała pustka tańczące w niej myśli
realną rzeczywistością zapełnić najprościej
 
14.ZAUFANA  DROGA
 
Zaufałam drodze autostradzie do nieba
wiodła przez lasy po kawałek chleba
drogowskazy czytelne chociaż różnie bywało
prowadziły donikąd życie plan realizowało
 
Układane dywany z kwiatów pod stopami
chwile piękne to były lecz tylko czasami
częściej bruk niewygodny bo kaleczył stopy
obolałe rany zły niemiły dotyk
 
Teraz biegnę szlakiem kończyć się zaczyna
więcej nie oglądam niegodnych poczynań
gdzieś spisane w niebie są moje przeżycia
nie chcę już pamiętać droga mnie zachwyca.
 
15.PIĘKNA  LILIA
 
Była lilią przepiękną słodką
płatki kwiatów to jej łzy słone
zamknął w dłoniach warownym zamku
razem tylko byli we dwoje
 
Oswoił wątłe ciało niewinne
i poprowadził do rzeki krwawej
ułożył niczym na ołtarzu
i przyprowadził zazdrość do zabawy
 
Ona wbiła nóż w serce młode
miłością dzielić się nie umiała
w usta przepiękną lilię włożył
więcej nie będzie się odzywała
 
Przytulił bezwładne wiotkie dziewczę
odebrał ducha zostawił sobie
łzami pokropił zamknięte oczy
jest teraz jego na zawsze we dwoje