ROZMOWY POUFNE VI

Rozmowy poufne IV
18.03.2019 marzycielka69
 
Na następny dzień ze skierowaniem w dłoni, bagażem pełnym rzeczy, oczywiście również musiał być jasiek,jechaliśmy w miejsce dobrze mi znane. W niespełna dwie godziny byliśmy na miejscu. Córka z zięciem wnieśli bagaże i pojechali. Weszłam na salę, były trzy kobiety. Rozmowa nie toczyła się gładko, ponieważ obserwowały mnie. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam do nich; może się zapoznamy skoro mamy wspólnie przeżyć w jednym pokoju trzy miesiące? Teraz już poszło gładko. Buzie nam się nie zamykały. Ale doszliśmy do momentu, w którym musiałam się odnieść do szykujących się imienin jednej z moich obecnych koleżanek. Miałam głęboko zakorzeniony przykaz, że żadnych świąt się nie obchodzi. Powiedziałam; moje drogie, ale ja nie obchodzę imienin ani żadnych innych świąt, ponieważ jestem Świadkiem Jehowy. Zapadła cisza. Spokojnie, nie będę się narzucała, jeśli będziecie miały jakieś pytania, to możemy podyskutować, ale ja nie mam w zwyczaju robić cokolwiek na siłę. I o dziwo posypały się pytania. Miałam dylemat, mówić to co czuję i co wiem, czy mówić to co powinnam jako Świadek Jehowy? Mówiłam to co czuję. Jeszcze tego samego dnia miałam rozmowy z psychologiem i lekarzem. Zabronili mi głosić pod karą wydalenia ze szpitala. Ale mogę odpowiadać na pytania. Pani doktor, ja tu przyjechałam rozwiązywać swoje problemy a nie robić to co robiłam przez lata w domu, odpowiedziałam. I o dziwo zakolegowałam się z najmłodszą kobietą na oddziale, miała dwadzieścia jeden lat. Cały czas chodziła ze mną, ale i ja miałam z tego korzyść ponieważ Magda była dobra z informatyki i chętnie służyła mi swoją wiedzą. Inka, jutro mąż przyjeżdża, powiedziała któregoś poranka, pożyczysz mi kosmetyków? Pożyczyłam. Magda, słodka kobietka, trzy miesiące po ślubie, oboje studenci. Nie mogłam się napatrzeć na ich miłość. Inka, założę ci bloga, będziesz sobie pisała. Dobrze Magda, odparłam, tylko ja nie chcę za nic płacić. Nie będziesz, odparła, tylko pamiętaj, jak już będziesz znana, nie zapomnij o mnie. Zaczęłyśmy się szczerze śmiać. O dziwo, umiem się śmiać! Na spacerze poznałam faceta, który jak ja przechadzał się alejkami. Lubiłam sama chodzić, wtedy dobrze mi się myślało. I tak codziennie chodziliśmy na spacery przez godzinę. Teraz moja terapia nabierała tempa. Pani psycholog pracowała ze mną nad tym, co jest dla mnie dobre. W tym momencie uważała, że powinnam w końcu zacząć myśleć o sobie. Niestety sprawy duchowe utknęły w martwym punkcie.