ŻYCIE W PIGUŁCE II

Życie w pigułce CZĘŚĆ DRUGA ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY 
 
Zaczęła też chorować moja mama. Przez osiem miesięcy coraz bardziej nikła w oczach. Zapominała się, wychodziła z domu i trzeba było ją szukać, aż w końcu nie poznawała nikogo tylko mnie i moją córkę. Choroba szybko postępowała, a ja byłam bardzo zmęczona, ponieważ nawet w nocy dostawałam telefon ze szpitala, że mama krzyczy i mnie woła. Biegłam do niej i siedziałam do piątej rano żeby się nie bała. Potem wracałam do domu, i robiłam po drodze zakupy. Podałam dzieciom śniadanie. Kiedy zjadły szykowałam siebie i synka do wyjścia, a córka zostawała w łóżku, ponieważ miała na popołudniu do szkoły. W pracy byłam niewyspana i przemęczona. Mama zmarła parę miesięcy później. Dla mnie było to ogromną stratą. Bardzo przeżywałam. Ojciec był już na emeryturze. Nie miałam jak nim się opiekować , ponieważ pracowałam, potem kolejki i wieczorami dzieci, pijany chłop w domu i własne problemy. Dlatego postanowiliśmy z bratem, że będzie ojciec trochę u mnie, a trochę u niego. Brat pojechał po ojca i zabrał go do siebie. Za dwa dni, ojciec przyjechał do mnie, nie chciał być u mojego brata. Było mi trudno, bo i miejsca nie miałam, ale zorganizowałam kącik dla niego i powiększyła mi się rodzina. Ojciec był sprawny, chodził sobie na spacery, poznał kolegów i koleżanki, a i dla mnie był pomocny. Chodził w kolejki i kupował to co dawali. Oprócz tego zajmował się dziećmi, grał z nimi w gry planszowe, nauczył mojego syna grać w szachy, nawet nauczył grać dzieci w tysiąca. Rżnęli w karty, jeszcze dołączył się do tego mój mąż. Robiło się bardzo rodzinnie. Czasami śmiałam się z ich utarczek, ponieważ mój ojciec nie znosił przegrywać, a tu wnuki go ogrywały. Mąż przestał się awanturować, czuł chyba respekt przed moim ojcem. Nawet razem potrafili wypić kawę i się pospierać o politykę. Mąż nie krył się z tym, że ma kochanki, ale mnie to już nie ruszało, naszego małżeństwa już nie było. Łączyły nas dzieci i wspólne mieszkanie. Nie podobało się mężowi, że jestem taka obojętna, ciągle chciał mi udowodnić, że ma jakąś następną lalę. Ojciec w końcu poznał kobietę, zakochał się, no cóż, miłość nie liczy nikomu lat. Ona przychodziła do niego, on często zostawał u niej nawet na tydzień czy dwa. Ale zawsze wracał. Pewnego dnia rozchorował się. Astma dawała mu się dobrze we znaki, a papierosów nie rzucał. Pojechał do szpitala. Wtedy mąż próbował zbliżyć się do mnie, odtrąciłam go z obrzydzeniem. Wykrzyczał mi, że jestem jego żoną. W końcu usiedliśmy i porozmawialiśmy poważnie. Poprosiłam go, żeby nie podnosił głosu. Zrozumiał, że to już koniec. Łagodnie mu powiedziałam, że jeżeli się nie wyprowadzi to stanie się jakaś tragedia, bo albo ja nie wytrzymam i mogę złapać za nóż, albo on, i się pozabijamy, a przecież ktoś musi wychować dzieci. Przyrzekł mi, że wkrótce się wyprowadzi.