ŻYCIE W PIGUŁCE I

Życie w pigułce część pierwsza rozdział siódmy 

 

 

Rok stażu minął bardzo szybko. Dostałam przydział do innego miejsca już w charakterze księgowej. Duża odpowiedzialność jak na dziewiętnastoletnią dziewczynę. Nie było to jeszcze najgorsze, ponieważ miałam bardzo fajną Panią dyrektor, która rozumiała młode osoby na starcie w dorosłe życie. Jedno co było uciążliwe, to dojazdy do pracy. Musiałam wstawać rano, iść do autobusu cztery kilometry, dojechać do pracy i się nie spóźnić. Na moje nieszczęście do mojego zakładu przyjeżdżali wojskowi po ziemniaki i jeszcze po coś, ale nie pamiętam. I Pewnego razu zawołała mnie pani dyrektor do swojego biura. Za biurkiem siedział wojskowy w stopniu kapitana, przywitał się ze mną. Pani dyrektor powiedziała, że zostałam przydzielona do pracy w wojsku do dyspozycji żywnościówki - nie pamiętam jak to się nazywało. Mogłam się nie zgodzić, ale te koszary były w mojej miejscowości, zatem odpadały dojazdy. Biuro poza koszarami, więc nie będę miała styczności z żołnierzami. Pan kapitan przedstawił moją pracę w taki sposób, że wydawała się bajką. Spokój, nikt nie będzie mnie nachodził ani dokuczał. Okazało się to jednak kłamstwem. Już pierwszego dnia gdy weszłam do biura, miałam wszystko przygotowane, łącznie z umową. Do mnie należało układanie jadłospisu, księgowanie wydatków, kontrola nad wydawaną żywnością. Przeraziło mnie to. Ale jeszcze musiałam złożyć przysięgę pod karą więzienia za paplanie na lewo i prawo co się dzieje we wojsku. Dostałam kody dostępu do szafy pancernej i dostępu do biura. Dla mnie to było okropne. Ale cóż, sama się zgodziłam. Na dokładkę pan kapitan okazał się chamem i gburem, który miał mnie za żołnierza a nie pracownika cywilnego. Wytrzymałam około trzech miesięcy, i pewnego dnia po prostu nie poszłam, nie dałam rady iść w łapska uzurpatora. Potem zaczęła się niezła jazda. Pan kapitan straszył mnie, że postawi pod sąd wojskowy, i mi udowodni, że wynosiłam dane, że obgadywałam wyższych rangą i inne bzdury. Nic nie zrobił, po pewnym czasie dowiedziałam się , że wyrzucili go na emeryturę. Zostałam bez pracy. Przez miesiąc czasu robiłam wszystko w naszym gospodarstwie. Ale nie czułam się z tym dobrze, ponieważ uważałam, że powinnam przynosić pieniądze do domu. Pewnego razu mama przyszła z miasta i powiedziała, że mam iść nazajutrz na rozmowę o pracę.