ŻYCIE W PIGUŁCE I

Życie w pigułce część pierwsza rozdział czwarty
 
 
Nadeszły pierwsze moje wakacje w szkole średniej. Cieszyłam się, że jadę do domu, tęskniłam do tego wszystkiego, co dobrze znałam. Tęskniłam za lasem, gdzie kukułka wyśpiewała mi wiele spraw, za moimi pieskami, kotkami, które chodziły za mną po obejściu. Weszłam uradowana do domu, przywitałam się z rodziną, pobiegłam do krów, świnek, nawet kury policzyłam. Biegałam po sadzie jak małe dziecko. W końcu przyjechał furmanką ojciec i cała radość zniknęła. Przywitał się ze mną i od razu zagonił do roboty, twierdząc, że odpoczywać to będę w internacie, a tutaj to trzeba robić. Wróciłam zatem do tego co robiłam zawsze - do kieratu. Tak wyglądały moje wakacje.
 
Jak już wspomniałam, miałam chłopaka, wtedy to nazywało się, że kolega. Napisał do mnie w tym czasie kilka listów, których w ogóle nie dostałam. Moja kochana mama wszystkie spaliła. Jak wróciłam do internatu we wrześniu, spotkałam się z wyrzutami. Byłam zdziwiona, nie wiedziałam o co chodzi. Jak byłam na przepustce, wszystko się wydało.
 
Mama mnie chyba nie kochała, natomiast wiem, że kochała moją siostrę i brata. Kiedyś przypadkiem podsłuchałam jak rozmawiała ze swoją przyjaciółką, że moja siostra to jest piękna dziewczynka i z niej coś na pewno będzie, tak samo jak piękny synek, a ja no cóż, ze mnie miało nic nie być bo taki kopciuch. Płakałam strasznie, chyba z tydzień. Chodziłam po sadzie, lesie, z krowami na pastwiska i zastanawiałam się po co ja żyję. Skoro nikt mnie nie kocha, po co ja jestem komu potrzebna, tylko parobek do roboty. Czułam, że jest to niesprawiedliwe. Siostra co zapragnęła to miała, ja miałam to, co siostra już nie chciała nosić.