ZDRADZONA MIŁOŚĆ 14

ROZDZIAŁ CZTERNASTY
Napisany: 2019-06-14
 

Do kuchni po chwili weszli panowie.
Antek usiadł naprzeciwko Zośki i zaniemówił.
A co drań miał jej powiedzieć, przepraszam?
Czy to ma wszystko załatwić?
Nawet nie kupił kwiatów, ale widać, że miłość między nimi już wygasła. Grzesiek poprosił ich oboje, żeby przeszli do salonu, a ja z Pawłem i Anką zostaliśmy w kuchni.
Przez chwilę nic nie mówiliśmy.
Każde z nas miało widocznie o czym myśleć. Pierwsza odezwała się Anka. Zrobię herbatę,  bo mi w gardle zaschło.
Siedź, powiedział Paweł i sam nastawił czajnik z wodą na gaz.
Musiało go nieźle to ruszyć,  nigdy aż tak nie był domyślny.
Siedzieliśmy nad herbatą i czekaliśmy aż skończy się sesja terapeutyczna Antka i Zośki.
Po jakiejś godzinie pierwszy pokazał się Antek, a za nim weszła Zośka. Oboje byli małomówni. Ale wyciągniemy kiedyś z Zośki co się tam działo, teraz to może niech idą do domu i niech się pogodzą.
Antek po chwili milczenia poprosił o wodę.
Cykuty a nie wody, ale Paweł podniósł się z krzesła i podał mu wodę. Podał też ją Zosi, która nic nie mówiła, tylko patrzyła w podłogę.
Serce mi się krajało na widok tak przygnębionej kobiety. Każda z nas zasługuje na miłość, ale nie piszemy się na zdradę. Jakby podczas przysięgi powiedział jeden z drugim, że rości sobie prawo do zdrad, to żadna z nas nie chciałaby takiego małżeństwa.
Pierwszy odezwał się Antek; skarbie, jedziemy już do domu?
No nie, trzymajcie mnie, jemu odwala na całego, jeszcze parę godzin gził się z lalą, a teraz przymila się do żony?
Dobrze, że nie powiedziałam tego na głos, bo dopiero by mi się oberwało od Pawła.
Zośka wstała z krzesła i bez pożegnania ruszyła w kierunku drzwi, za nią podążał już Antek.
Kiedy zniknęli za drzwiami mieszkania, obie z Anką rzuciłyśmy się na Grześka zalewając go pytaniami.
Uspokójcie się, krzyknął Grzegorz, to była sesja terapeutyczna a nie magiel, kobiety co z wami?
Zrobiło mi się głupio. Faktycznie, to ich małżeństwo.
Aniu, my też już chodźmy, wszyscy musimy ochłonąć, a zwłaszcza wy dwie. Chciałam się obrazić, ale pomyślałam, że odłożę to na inny czas, teraz pogadam sobie z Pawłem.
Ale to Paweł zaczął pierwszy. Kochanie, możemy dzisiaj nie rozmawiać na ten temat?
Dobrze, nie rozmawiajmy.
Przytuliłam się, aby poczuć się bezpiecznie, przecież od tego go mam. Następnego dnia zadzwoniła Zośka.
Była jakby odmieniona. Chciała się umówić na zakupy. To dobry znak,  zapewne Antek sypnął groszem na poprawę humoru.
Kiedy spotkałyśmy się przed sklepem z ciuchami, Zośka była ubrana, umalowana i uśmiech rozjaśniał jej twarz. Postarał się doktorek,  i dobrze, przecież o to chodziło.
Skoro Zośka jest w stanie przebaczyć, to niech im się szczęści w tym małżeństwie.
Kiedy już Zośka kupiła sobie to co chciała, i wydała sporo pieniędzy, nie żałując sobie na najdroższe ciuchy, postanowiłyśmy pójść na kawę do  kawiarenki naprzeciwko, ale niestety, nie było tam miejsca.
Pojedźmy za miasto, tam będzie cisza i spokój, i zapewne znajdziemy jakąś małą kawiarenkę. Na obrzeżach miasta znalazłyśmy miejsce do zaparkowanie bez trudu, a i kawiarenka była w pobliżu. Weszliśmy do środka, był to przyjemny lokalik, tylko, że z niespodzianką. W środku siedział Antek ze swoją lalą.
Zośka pobladła.
Wyciągnęłam ją stamtąd, wpakowałam do samochodu, a sama wróciłam. Podeszłam do nich, i powiedziałam; proszę o piękny uśmiech, i zrobiłam zdjęcie.
Ty żmijo, usłyszałam głos Antka.
Ty padalcu, uważaj bo mam tego dużo więcej, i na pewno dostarczę Zosi, jeśli będzie chciała rozwodu.
Gotowało się we mnie wszystko, co za knur, jak można tak postępować? Wychodząc, usłyszałam słowa lali; ja ją znam.
Zosiu, jedziemy do mnie, nie mogę cię zostawić w takim stanie.
Zośka nic nie powiedziała.
Muszę zadzwonić po Ankę, niech przyjedzie, Zośka potrzebuje pomocy lekarza, sama sobie z nią nie poradzę.
Po cholerę mnie poniosło za to miasto?
Zośka żyłaby sobie w błogiej nieświadomości i może byłoby jej dobrze?