TOKSYCZNE ZWIĄZKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY
Napisany: 2019-11-20    23:10    
 
Weszłam do mieszkania, zdjęłam buty i na bosaka chodziłam sobie po kuchni. Muszę coś zjeść może spaghetti?
Nastawiłam garnek z wodą na gazie, i zaczęłam przygotowywać warzywa. Trochę ospale szło mi, ponieważ byłam po pracy, a za oknem już ciemno.
No cóż, jesień.
Zatopiłam się w zadumie, kiedy usłyszałam dzwonek domofonu.
Słucham, odezwałam się do słuchawki.
Lenka, proszę cię, otwórz.
A kto mówi, zapytałam, ponieważ po głosie nie rozpoznałam żadnej z moich znajomych.
Sara, jestem z dziewczynkami.
Zabrzęczał domofon, i po paru minutach otwierałam drzwi mojego mieszkania.
Sara, jak ty wyglądasz, kto ci to zrobił?
Sara weszła do mojego mieszkania, a z nią wystraszone dwie córeczki. Twarz miała we krwi, rozwalony łuk brwiowy i rozciętą wargę.
Co się stało? Byłam w okropnym szoku. 
Kto cię pobił? Nie dawałam za wygraną.
Mateusz, wrócił z pracy pijany i zaczął się awanturować. Rozbił talerz z obiadem, bo mu nie smakowało, a przecież ja dobrze gotuję. Sara zanosiła się płaczem. Dziewczynki stały przytulone do mamy, i całe drżały.
A to kanalia, wyrwało mi się, jak można tak traktować swoją rodzinę.
Dzwoniłaś na policję?
Nie dzwoniłam, jak wytrzeźwieje to będzie dobrze, on tylko jak jest pijany, to jest taki.
Sara, chcesz całe życie tak cierpieć?
Chcesz narażać dziewczynki na takie tułacze życie?
On się nie zmieni.
Wytrzeźwieje, będzie przepraszał, przysięgał poprawę, że więcej ani kropli, aż do następnego razu.
W końcu zrobi ci większą krzywdę, a i zobaczysz, że pewnego razu zacznie bić dziewczynki.
Dobrze, ale teraz zajmiemy się dziewczynkami, bo muszą iść spać, a my sobie spokojnie porozmawiamy.
Chodźcie do kuchni dziewczynki, pomożecie cioci gotować?
Słodkie istotki jakby się ożywiły. Chętnie zasiadły do stołu i już chciały pomagać.
A ty Sara,  idź do łazienki i weź prysznic, potem wykapiemy dziewczynki. Dobrze by było, żeby obejrzał cię lekarz, dlatego zadzwonię na pogotowie.
Nie Lenka, nic mi nie jest.
To już oceni lekarz, a i dziewczynki trzeba żeby lekarz zobaczył.
Sara zniknęła w łazience, a my z dziewczynkami zajęłyśmy się warzywami.
Niespełna pół godziny i kolacja była gotowa.
Z łazienki wyszła Sara owinięta w mój szlafrok.
Lenka, pożyczyłam sobie, bo nic nie mam.
Dobrze, jak zjemy, dam ci nową bieliznę, ciuchy jakieś ze mnie będą dobre na ciebie.
Dziewczynki zjadły ze smakiem, potem zażądały sobie bajki.
Włączyłam im telewizor w mojej sypialni i wykręciłam numer sto dwanaście.
Przyjemny męski głos wysłuchał mnie grzecznie i zapytał, czy Sara jest przytomna, czy zwraca, a potem stwierdził, że mogą całą trójką zgłosić się same na pogotowie.
No i klops, Sara nie da się namówić, ponieważ twierdzi, że jest to tylko pobicie i nie ma dużych obrażeń.
Byłam zła na nią, ale cóż mogłam zrobić, strach jej odebrał logiczne myślenie. Do tego stopnia bała się swojego oprawcy, że nie była w stanie zrobić nic, co by mu zaszkodziło.
W końcu wykąpałyśmy dziewczynki i położyłyśmy je spać w gościnnym pokoju, a Sarze pościeliłam w drugiej sypialni.
Potem poszłyśmy do kuchni napić się herbaty.
Długo rozmawiałyśmy, a telefon Sary ciągle dzwonił. 
Odbierz, tylko nie mów mu gdzie jesteś, bo zrobi nam nalot.
On ciebie nie zna, na pewno nie przyjdzie.
I całe szczęście, bo ja nie patyczkowałabym się z nim, tylko od razu  zadzwoniła na policję, ale szkoda mi dziewczynek, niech się spokojnie chociaż wyśpią.
Ja jutro mam wolne,  dziewczynki mogą zostać ze mną, jeśli idziesz do pracy.
W takim stanie nie pójdę, zostanę też w domu, tylko z rana zadzwonię, że biorę wolne na żądanie.
To dobrze, odpoczniecie u mnie, ale co potem, zapytałam?