WSPOMNIENIA III

ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY PIERWSZY
26.04.2019 marzycielka 69v
 


Następnego ranka wstaliśmy późno. Trochę lenistwa nam się należy. Nie chciałam wychodzić z tych silnych ramion, gdzie czułam się bezpiecznie.
Co będziemy robić po śniadaniu, zapytał Paweł?
Pójdziemy do miasta, może do parku?
Znowu chcesz oglądać wiewiórki?
Lubię tam chodzić, zawsze w ten sposób się wyciszam.
Dobrze, zatem na spacer do parku.
Po śniadaniu, pełni radości, poszliśmy odwiedzić jesienny park.
Przykucnęliśmy przy pierwszym kasztanowcu, i za chwilkę podeszły dwie wiewiórki.
Zobacz, jak one przyzwyczaiły się do mnie.
Do ciebie nietrudno się przyzwyczaić - powiedział Paweł.
Spacer zapowiadał się niezły. O tej porze dnia nie ma dużo ludzi, można sobie spokojnie pochodzić i pobawić się z wiewiórkami. Podczas naszej zabawy wiewiórki podchodziły coraz śmielej.
Jeszcze trochę sypnie śniegiem - powiedział Paweł.
Tak, a wiewiórki się pochowają.
Kochanie, Paweł z troską w głosie przytulił mnie, co taka smutna się zrobiłaś, czy coś cię trapi? 
Trochę mnie dopadają czasami cienie przeszłości.
Aż tak boli?
Czasami bardziej, czasami mniej, ale ciągle są przy mnie.
Opowiesz mi o tym, Paweł pocałował  mnie w czoło.
Tak, tobie opowiem wszystko, tylko musisz znaleźć na tyle czasu, żeby wysłuchać i przetrzymać moje łzy.
Kiedy tylko będziesz chciała kochanie.
Szliśmy powoli w kierunku domu, czas szykować jakiś obiad i czas układać swoje życie od nowa.
Alejką naprzeciw nas szedł Artur z Sonią. Miło było popatrzeć jak oboje się uśmiechali. 
Dzień dobry Lenka - powiedział Artur.
Dzień dobry Artur, proszę poznaj mojego narzeczonego.
O, to tylko pogratulować, w głosie Artura wyczułam zdenerwowanie. 
Poszliśmy dalej, a wiatr zaczął nabierać na sile, zatem czas iść do domu. Naprzeciwko nas szedł Paweł numer jeden z wózkiem i swoją kobietą. Zobacz, on jest pijany!
Lenka, kochanie, nie denerwuj się, nie ośmieli się podejść do nas przy niej i dziecku.
Paweł numer jeden zobaczył nas i ruszył chwiejnym krokiem w naszym kierunku.
Mój Paweł stanął naprzeciwko niego i wyszeptał mu w twarz; mam czarny pas w karate, zatem nie radzę podchodzić.
Mój były mąż popatrzył na mnie, i wycofał się ze swojego zamiaru. 
Poszliśmy dalej, mocno ściskałam rękę Pawła jakbym się bała, że też odejdzie.
Spokojnie kochanie, Paweł już był opanowany. Idziemy do domu,  życie przed nami. To był ostatni raz kiedy się bałaś, już nie podejdzie do ciebie. Obiecujesz?
Tak skarbie, już nikt cię nie skrzywdzi.
 
 

 KONIEC