NA GRANICY ŻYCIA  ROZDZIAŁ CZTERNASTY

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Napisany: 2020-02-24    10:23  

 
Gdzie byłaś tak długo? Staszek swoim zwyczajem rozliczał mnie z czasu, kiedy po obudzeniu dzwonił do mnie, a ja  nie otwierałam skype. 
Musiałam mu wytłumaczyć, że byłam w mieście z Aniką.
To już Anika ważniejsza ode mnie?
Staszek, proszę cię, nie zaczynaj, jestem już tym wszystkim zmęczona, a jeszcze dzisiaj wieczorem mnie nie będzie, bo muszę pojechać na salę. Zatem Staszku, zobaczymy się jutro rano.
Staszek swoim zwyczajem odwrócił głowę w drugą stronę. Przyzwyczajona do tego, po prostu nie robiłam problemu tylko wzięłam się za obiad. Jeszcze trochę i mu przejdzie.
W pewnym momencie zapytał; co gotujesz?
Ciekawość zwyciężyła jak widać.
Rybę robię z ziemniakami.
A co ty będziesz miał na obiad?
Też rybę, tylko na parze.
Fajnie, to życzę smacznego, bo ja zaraz będę jadła.
Lenka, trochę się prześpię, jestem zmęczony.
Oczywiście, śpij, ja też się po obiedzie położę  na trochę, a potem wyszykuję się na zebranie.
Jak się obudzę, zadzwonię, powiedział do mnie i zasnął.
Coraz częściej zasypia, aczkolwiek bywa, że na krótko, ale jak widać organizm potrzebuje odpoczynku.
Przebudził mnie skype, Staszek się przebudził albo już zjadł obiad.
Staszku,  nie mam dużo czasu, więc chwileczkę porozmawiamy. Muszę się szykować do wyjazdu. Ale ty też za dwie godzinki jedziesz na dializy.
Musisz tam jechać, potrzebuję ciebie?
Proszę cię, muszę też pilnować swoich spraw, inaczej będę się męczyła w życiu. Potem już będę miała o wiele więcej czasu nawet dla ciebie.
Dobrze, powiedział, to już się szykuj, rano się zobaczymy.
Dobranoc Staszku.
Dobranoc Lenka, pamiętaj, kocham cię.
Poczułam się jakoś dziwnie, jakby serce chciało wyć z niemocy, ale cóż mogłam zrobić, nie wyleczę go, sama ledwie radzę sobie ze swoim zdrowiem.
Kiedy wróciłam wieczorem do domu, Staszek był już kilka godzin w szpitalu.
Otworzyłam komputer i się wystraszyłam; nie mam internetu, co się dzieje?
Trudno, nie będzie dzisiaj biegania po You Tube. Mam nadzieję, że do rana wróci internet, bo inaczej będzie kiepsko, Staszek będzie się denerwował.
Jedno co zrobiliśmy źle ze Staszkiem, nie wymieniliśmy się numerami telefonów.
Rano obudziłam się, ale internetu nie ma nadal. Pobiegłam do punktu. Pani grzecznie, aczkolwiek stanowczo informowała zdenerwowanych ludzi, że jest awaria i kilka dni nie będzie niestety internetu.
To niemożliwe, co mam zrobić? 
Staszek pomyśli, że go zostawiłam, nie chcę żeby cierpiał z tego powodu, ale cóż mogłam zrobić; cierpliwie czekać.
Trzy dni, długie trzy dni wlokły się jakby to była wieczność. 
Nie mogłam spać, nerwy mną szarpały, koszmary jakieś dopadały mnie we śnie. Budziłam się zlana potem i cała drżąca ze strachu.
Trzeciego dnia pod wieczór wrócił internet.
Od razu zaczęłam dzwonić, może z rodziny ktoś się odezwie.
Niestety, nikt się nie odezwał.
Staszek zapewne na dializach, a rodzina nie  dotyka jego laptopa.
Następnego dnia z rana nikt nie zadzwonił. Czyżby Staszek się pogniewał aż do tego stopnia. No dobrze, niech się gniewa jak chce, tylko niech odbierze.
Niestety, przez następne dwa dni, cisza.
Nie mogłam się z tym pogodzić, więc dzwoniłam dalej.
Piątego dnia pod wieczór odebrał jakiś mężczyzna.
Pani Lenka, prawda?
Tak, co się dzieje, co ze Staszkiem?
Dlaczego pani nie odbierała od Staszka rozmowy? On się załamał, myślał, że go pani porzuciła i odmówił dializy. Przez dwa dni męczył się, trzeciego dnia zmarł.
Rany boskie!!
Nie miałam internetu, to nie moja wina.
Nie wiem czy to pani wina, czy nie, ale zabiła mi pani przyjaciela!
Takie kobiety nie powinny chodzić po ziemi.
Na litość boską, ile mam się ciągle tłumaczyć, a poza tym, myśli pan, że mi jest lekko. 
Wyłączyłam się. Muszę zadzwonić do Aniki.
Anika, przyjeżdżaj do mnie, Staszek nie żyje!